Majówka – objazdówka: Słowacja – Spisz – Stara Lubownia!

Wreszcie dotarliśmy do celu – to miała być nasza długo oczekiwana wisienka na torcie tego wyjazdu… Stara Lubownia doskonale wpasowała się w jeden z tematycznych profilów naszej podróży, którym miały być stare zamki. Owszem, w trakcie drogi, tak podczas pierwszego dnia, jak i w trakcie powrotu, wielokrotnie mijaliśmy na trasie górujące nad okolicą, skryte w zaroślach, poszczerbione, zmurszałe ruiny zamków. Teraz jednak mieliśmy przed sobą budowlę może nie w pełni zachowaną, ale jednak w duży  stopniu, poza tym na różne sposoby aspirującą, naszym zdaniem, do tego, by odzyskać choć odrobinę swojej dawnej świetności. Na TYM właśnie polega fenomen Lubowniańskiego Zamku.

Starolubowiański zamek

Stara Lubownia lub, jak kto woli – Lubowla to jedno z najstarszych miast Spiszu. Po raz pierwszy wzmiankowano o niej w 1292 r. W roku założenia naszej rodzimej Akademii Krakowskiej (1364 r.) miasto otrzymało prawa miejskie wraz z licznymi przywilejami. Nie chcąc zbyt wiele rozpisywać się na temat przeszłości miasta, chciałabym przywołać jeszcze jeden, moim zdaniem, znaczący epizod: zastaw spiski. Otóż Stara Lubownia wraz kilkunastoma innymi spiskimi miastami (w tym Podolińcem) w 1412 r. została powierzona jako gwarancja zwrotu pożyczki, której król polski niejaki Jagiełło udzielił Zygmuntowi Luksemburczykowi. Terytorium stanowiło ekwiwalent kwoty 37 000 kop groszy praskich, tj. ok. 7,5 ton czystego srebra. Skutkiem zastawu ziemie przyłączono do Polski – mieliśmy więc w swoich granicach niezły kawałek Spiszu :). Niestety, nie na długo. W 1769 r. na rozkaz Habsburgów wojska austriackie całkowicie bezprawnie zajęły starostwo spiskie.

Lubowlański Zamek - makieta

Gdy zajechaliśmy do Starej Lubowni, było jakoś przed południem – miasto leniwie budziło się ze snu (to był piątek w trakcie długiego majowego weekendu – dla wielu wolne). Do zamku od parkingu, gdzie zostawiliśmy samochód, jest kawałek do przejścia (pod górę…). Puste miejsca parkingowe mogły oznaczać tylko jedno – będzie klimatycznie, bo będzie kameralnie! 🙂 Wprawdzie, po przekroczeniu zamkowej bramy i opłaceniu wstępu, gdy stanęliśmy na pierwszym z zamkowych dziedzińców, zorientowaliśmy się, że kilka małych 2-, 3-osobowych grupek kręci się po placu. Nie narzekaliśmy – mogło być przecież znacznie gorzej, na przykład tak, jak na Spiskim Zamku – pośród tłumu głośnych Polaków…

Stara Lubownia - zamek

Zaczęliśmy zwiedzanie. Na początek wysoki zamkowy bastion w kształcie łuku w połączeniu z bramą wejściową – wspaniały taras z widokiem na miasto i przyległe okolice. Chwilę później byliśmy już pochłonięci oglądaniem pierwszych ekspozycji poświęconych dziejom miasta i zamku. Nie były to wprawdzie nowoczesne ekspozycje multimedialne, jakich pełno w wielu europejskich miastach, jednak sporo można się było dzięki nim dowiedzieć – taki haust historii od czasu do czasu dobrze człowiekowi robi, zwłaszcza, że i miejsce nastraja ku temu. Właściwie to rozmaite tematyczne wystawy towarzyszyły nam przez cały czas zwiedzania zabudowy zamku. Otrzymaliśmy w tym celu specjalny plan, dzięki czemu posuwaliśmy się za cyferkami, poznając jednocześnie odległą przeszłość ukrywających się pod nimi obiektów.

Baszta lubowlańska

Pierwszym, ciekawszym obiektem był barokowy pałac z ekspozycją „Cechy i rzemiosła dawnych miast królewskich w okolicy zamku”. Kolejnym – zachodni bastion renesansowy z ośmioma strzelnicami armatnimi (unikatowy na skalę kraju), a jednym z następnych i chyba najważniejszym – gotycki pałac, a właściwie jego ruiny. Udało nam się wejść na wieżę, skąd rozciągał się prawdziwe malowniczy widok na Tatry, Trzy Korony w Pieninach oraz wszędzie, gdzie by okiem nie sięgnąć (niegdyś na miejscu tarasu znajdował się pokój tutejszego trębacza).

Zabudowa zamku - Stara Lubownia

Barokowy pałac krył w swej zachodniej części kilka bardziej interesujących ekspozycji: salon myśliwski i pokój stołowy z oryginalnymi meblami w stylu art deco oraz wystawę poświęconą ostatnim mieszkańcom tego zamku – rodzinie Raiszów. Zajrzeliśmy również do wnętrza barokowej kaplicy św. Michała Archanioła z XVII w. – w środkowej części znajdują się repliki polskich insygniów koronacyjnych, które znalazły tu swe schronienie w latach 1655-1661.

Kilka zamkowych obiektów było niedostępnych dla zwiedzających z powodu remontu – z perspektywy wieży można było podejrzeć postęp prac w zamkniętych obszarach.

Zamknięte części zamku w Starej Lubowni

Ostatnia zamkowa ekspozycja była poświęcona, zgodnie z zamierzoną chronologią, ostatnim prywatnym właścicielom zamku – Zamoyskim.

Po zakończeniu zwiedzania wysączyliśmy jeszcze kawę w bufet-karczmie przy bramie głównej i śpiesznym korkiem ruszyliśmy w stronę parkingu, gdzie po kilku dobrych godzinach praktycznie brakowało miejsc. Mogliśmy jeszcze w ramach biletu skorzystać z możliwości zwiedzenia przytulonego do zamkowego wzgórza Skansenu Lubowniańskiego, w szczególności mieszczącej się tu grekokatolickiej cerkiewki oraz drewnianej wioski z początków XX w. Czas nas jednak bezlitośnie poganiał – zabawiliśmy na zamku dłużej niż planowaliśmy, poza tym chmury na spiskim niebie nie wróżyły niczego dobrego. A mieliśmy jeszcze przed sobą co najmniej dwa cele: krasny rynek Bardejowa oraz powrót do domu.

Skansen koło wzgórza zamku

Ten wpis został opublikowany w kategorii Itineraria, Spisz - Słowacja i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz